Zasady odbywania praktyk

Dawno już nie pisałem, ale zdarzyła się okazja co niemiara i od początku listopada odbywam praktyki. Do kancelarii chodzę 4 razy w tygodniu, ale jednak trochę mi się nudzi, dlatego postanowiłem napisać ten poradnik. Przedstawię 5 zasad odbywania praktyk.

1. Kłam w CV – najważniejsze to zwrócenie na siebie uwagi przyszłego praktykodawcy. Szczególnie istotna w dzisiejszych czasach jest znajomość języków obcych. Dlatego jeżeli uczyłeś się kiedykolwiek jakiegoś języka – wpisuj go do CV wg poniższych zasad:

– nie umiesz nic powiedzieć, albo znasz kilka słów – poziom podstawowy

– byłeś na wakacjach w kraju, w którym używa się tego języka– poziom średnio-zaawansowany

– napisałeś maturę w danym języku na ponad 30 %, umiesz porozumieć się w danym języku w sklepie i zapytać o drogę – poziom zawansowany

– gdy oglądasz serial w danym jezyku i wydaje ci się, że bez napisów też byś zrozumiał- biegle

Obrazek

Student prawa ma tę przewagę nad innymi studentami, że nie musi wymyślać swoich zainteresowań. Wystarczy, że wejdzie na stronę kancelarii, do której aplikuje i przepisze sobie specjalizacje i gotowe. Przykładowo, gdyby ktoś aplikował do najlepszej kancelarii w Krakowie, czyli SPCG wchodzi w ten link http://spcg.pl/pl/4/0/2/specjalizacja i przepisuje sobie w zainteresowania : prawo spółek handlowych, bankowość i finanse, prawo pracy i prawo konkurencji. Nie przejmujcie się, że może to wyglądać pretensjonalnie, bo prawnicy także umieszczają takie rzeczy w swoich zainteresowaniach, chociaż wiadomo, że nikogo coś takiego nie może interesować.

2. Pamiętaj, że praktyka jest bezpłatna – jeżeli chcesz zarobić to nie idź na praktykę do kancelarii. Praktyka jest dla ciebie, nie dla kancelarii, będziesz podczas niej wykonywał wiele odpowiedzialnych zadań (wyprowadzanie psa, kserowanie, odwożenie pijanego mecenasa z imprezy do domu), ale nie oczekuj za nie zapłaty. Ponoć są kancelarie, które organizują płatne praktyki, ale jeszcze nikt się do takiej nie dostał. Pomimo, że co do zasady nigdzie nie płacą, do niektórych kancelarii dostać się dość trudno (dostają się osoby, które najbardziej nakłamały w CV). Im większa i bogatsza jest kancelaria tym głupsze zadania będziesz wykonywał i tym gorzej będą cię tam traktowali.

3. Udawaj, że pracujesz – bodaj najważniejsza zasada. Na pytanie czy masz coś do roboty, zawsze odpowiadaj, że tak. Wybierz sobie stanowisko z monitorem, którego nie widać z wejścia do pokoju. Dzień na praktyce zaczynaj od zrobienia sobie kawy w ekspresie, następnie przeglądnij kwejka, demoty, basha. Jeżeli mecenas pyta cię, czy pisałeś już: skargę, pozew, wniosek, itp., zawsze odpowiadaj, że tak. Później w google wpisz sobie „wniosek egzekucyjny wzór” , pozmieniaj dane i gotowe.  Na biurku trzymaj zawsze komentarze (najlepiej do ksh) i monografie, dzięki temu wyglądasz jakbyś pracował. Kluczem do przetrwania praktyki jest umiejętność researchu prawnego, czyli przeglądania komentarzy, podręczników, orzecznictwa, monografii, artykułów z pism prawniczych w celu ustalenia jak rozstrzygana jest sporna kwestia w doktrynie i judykaturze. W praktyce research prawny polega na wpisaniu danego problemu do google. Na pierwszej pozycji wyskoczą linki do forum prawnych, na którym wszystko wytłumaczone jest po ludzku, a nie prawniczym bełkotem. Jak już wiesz o co chodzi, przełóż to na język prawniczy(pomocne zwroty: co do zasady, bezspornym jest, inaczej acz nietrafnie, chyba że ustawa nie stanowi inaczej, w orzecznictwie uważa się, irrelewantnym dla niniejszej kwestii jest)  i zacytuj kilka razy jakieś orzeczenia i komentarze.

Obrazek

stanowisko pracy praktykanta

4. Opowiadaj rodzinie i przyjaciołom, jakie to odpowiedzialne zadania wykonujeszto że zajmujesz się na praktyce durnymi rzeczami, nie znaczy, że twoi bliscy muszą to wiedzieć. Studiujesz przecież elitarny kierunek, więc musisz pozować na kogoś, kto zajmuje się bardzo poważnymi sprawami. Już sam fakt, że codziennie chodzisz ubrany w garnitur o czymś świadczy (wyjątkiem jest tu piątek, kiedy możesz przyjść bez krawata i w skarpetkach w paski). Jeśli byłeś w sądzie złożyć pismo na dzienniku podawczym – powiedz, że byłeś dzisiaj w sądzie załatwić kilka spraw. Jeśli kserowałeś do późnej nocy faktury – pracujesz nad bardzo ważnym projektem, gromadziłeś materiały.

5. Poproś, żeby praktykodawca skłamał w referencjach – kancelarie, które specjalizującą się w masowym przyjmowaniu praktykantów, których potem wykorzystują do odpowiedzialnych zadań mają już przygotowane specjalne wzory, w których zmieniasz tylko dane i referencje na twoje nazwisko już gotowe. Nie przejmuj się ,że te pochwały w nich zawarte tak naprawdę nie są o tobie – gdyby pisano w nich prawdę, nie byłoby się czym chwalić. A tak – zajmowałeś się bieżącą obsługą prawną spółek, przygotowywałeś projekty pism procesowych, apelacji, odpowiedzi na apelacje. Wykazałeś się wiedzą z zakresu procedury cywilnej i prawa handlowego, chociaż ich jeszcze nie zdawałeś. Część studentów odbywa praktyki tylko po to, by zdobyć referencję podpisane przez profesora, mając nadzieję, że ktoś je kiedyś przeczyta i dzięki temu dostaną się do pracy w innej znanej kancelarii, w której będą wykonywać odpowiedzialne zadania.

Jak rozpoznać pozera

Pamiętacie, gdy śmialiście się z ludzi, którzy chcieli usunąć na naszej-klasie śledzika, wypisując tajny kod 5P13RD4L4J-5L3D21U? Ich celem wcale nie było usunięcie tego narzędzia nawiązującego do ściany na facebooku. Celem było pokazanie przynależności do grupy, nawet gdy grupa wierzy w to, w co ty nie wierzysz. W skrócie ludzie, którzy chcieli usunąć śledzika udawali, że są kimś, kim tak naprawdę nie byli(poza tym byli idiotami, ale to inna sprawa). Czyli – byli pozerami.

Pozerzy żyją w przekonaniu, że to co mówią stanowi powód do dumy. Pozerskie teksty podnoszą ich poczucie własnej wartości. Udają kogoś innego niż są, bo czują się mało atrakcyjni dla innych osób.

Pozerstwo denerwuje, choć nie ma w nim nic nadzwyczajnego – taki jest świat. W życiu studenckim spotkałem się z kilkoma rodzajami pozera.

1. Pozer 100 % mężczyzna – mówi, że on rozpoznaje tylko kilka kolorów i nie rozumie po co te wszystkie nazwy. Tak naprawdę rozróżnia ich o wiele więcej i pewnie część potrafi nazwać, ale to nieważne. Ważne, że może poczuć się macho i rozejrzeć z zadowoleniem wokół siebie. Pozer 100 % mężczyzna lubi też twierdzić, że umie ugotować tylko wodę na herbatę i jajecznicę, chociaż w Internecie pełno jest przepisów, których wykonanie nie stwarzało by problemu osobom z silnie posuniętym niedorozwojem umysłowym.

Test na pozera – ile kolorów widzisz

2. Pozer olewacz – dostał 5 z egzaminu, mimo że nic się nie uczył. Tak naprawdę ślęczał nad książkami więcej od innych, ale to nieważne. Ważne, że może poczuć się inteligentniejszy i sprytniejszy. Sama ocena, lepsza od innych, go nie urządza. Nigdy nie wie, co trzeba przygotować na następne zajęcia, ale zawsze jest na nie przygotowany. W szkole nie wiedział, co jest zadane do domu.

3. Pozer antymainstreamowynigdy nie słyszał o Tańcu z Gwiazdami, M jak Miłość, nie wie kim jest Małgorzata Kożuchowska ani Weronika Rosatti. Osoba taka nie miała nigdy w ręku plotkarskiej gazety, nie bywa na portalach typu onet i interia, w dzieciństwie nie oglądała z rodzicami żadnych seriali. Nie słucha RMFu ani Radia Zet, jedynie Trójkę. Tak naprawdę ogląda rodzinkę.pl na trybie prywatnym i za każdym razem sprawdza w dzienniku aktywności na fb, czy przypadkiem jej nie polubiła. Nie ma telewizora, albo ma, ale go nie używa. Przykładowa rozmowa z pozerem antymainstreamowym:

Pozer: słyszałem, że na jakimś portalu internetowym ludzie śmieją się z jakiejś kobiety, która w coś wjechała. Jakaś Anka, albo coś takiego.

Nie-pozer: tak haha, to Hanka wjechała w kartony

P: aha, a ta Hanka to jest jakaś aktorka, tak?

N: tak, gra w M jak Miłość

P: aha, nie słyszałem, ale wiesz ja nie mam telewizora

Najważniejsza strona dla pozerów, którzy sprzedali telewizory

4. Pozer żyjący na krawędzina facebooku umieszcza zdjęcia uwag, które dostał w szkole. W dzieciństwie często się bił, miał przeciętne stopnie ( w ogóle się nie uczył), a zachowanie miał zawsze mierne. Tak naprawdę po dostaniu uwagi rozpłakał się i nie mógł spać całą noc. Jego ulubiony serial z dzieciństwa to przygody Tolka Banana. Autostradę z Krakowa do Warszawy przejechał w 1 godzinę. Dostał mandat za picie alkoholu w miejscu publicznym.

5. Pozer-imprezowicz– staryyyy, ostatnia impreza była tak, że ja pierd***. Nie wie dokładnie ile wypił, bo mu się film urwał, ale na pewno ponad 0,5 litra czystej! Nie nauczył się na zajęcia, bo wczoraj była impreza. Nie zdał egzaminu, bo pił całą sesję. Jest niewyspany na wykładzie, bo imprezował do samego rana. Zawsze ma kaca, już więcej nie będzie pił. Zdjęcie profilowe na facebooku przedstawia jego wraz z kolegami we Franticu. Na ścianie ma same zdjęcia z mynight.pl.

PS Z tymi kolorami żartowałem, jeśli podczas testu odnalazłeś więcej niż 10 kolorów, to jesteś kobietą albo gejem.

Czego nie wypada w Krakowie

Dzisiaj poradnik dla osób, które chcą przetrwać w Krakowie czas studiów bez ostracyzmu społecznego. Mieszkam tu już jakiś czas i pojąłem już, że w tym mieście obowiązują pewne reguły, których naruszać nie należy! Właściwa lista rzeczy, których w Krakowie robić nie wypada jest bardzo obszerna, dlatego ograniczę się do 4 fundamentów. Lista odzwierciedla doświadczenia moje i moich starszych kolegów, których pytałem o obyczaje w Krakowie

  1. Nie wypada mówić, że jest się z Krakowa – to że studiujesz i mieszkasz w Krakowie, nie znaczy jeszcze, że możesz bezkarnie rozpowiadać, że jesteś ze Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa! I jeśli się tu nie urodziłeś, już nigdy nie będziesz mógł. Gdy w towarzystwie krakusów na pytanie „skąd jesteś” odpowiesz, że z Krakowa, spotkasz się z ironicznymi grymasami na ich twarzach. Jeśli wcześniej mieli o tobie złe zdanie i traktowali jak prowincjusza, to teraz będziesz w ich oczach prowincjuszem, który udaje krakusa – czyli spadniesz w rankingu pozycji społecznej pod osoby rozdające „Strażnicę” i sprzedające obwarzanki.
  2. Nie wypada pytać się o Starówkę – oto przykładowe rozmowy krakusów na ten temat

– Przepraszam, gdzie jest Starówka                                                                                        – W Warszawie

-Przepraszam, jak dojść na Starówkę?                                                                                   – Musi pan iść na dworzec główny i wsiąść do pociągu w stronę Warszawy

– Przepraszam, idę w stronę Starówki?                                                                                   – Nie

– Przepraszam, wie pan gdzie jest Starówka?                                                                        – Na pewno nie w Krakowie

Obrazek

                                                       To nie jest Starówka

Pytać się o Starówkę to obciach taki, jak studiowanie prawa na KSW. Ponadto, najlepszym sposobem na rozbawienie krakusa przez studenta mieszkającego w Krakowie  to zadanie pytania „a gdzie jest ta Szewska/Floriańska/Wawel”.

3.       Nie wypada mówić „rozliczymy się później” – w Krakowie rozliczasz się zawsze teraz, jeśli rozliczasz się później, to na pewno masz jakieś złe intencje. Tak samo nie mówi się nigdy „dasz chusteczkę?”, tylko – „pożyczysz chusteczkę?”, „pożyczysz 10 gr?”. Skutek będzie taki sam (może dostaniesz), a krakusowi łatwiej będzie się rozstać ze swoją własnością

4.       Nie wypada kupować w pewnych miejscach –

a.       W budach rozkładanych na święta – nawet osoby z innych miast wiedzą, że to obciach. Kupują tam tylko turyści z zagranicy, którzy myślą, że każdy Polak chodzi z ciupagą i wycieczki szkolne, które zatrzymują się przy budach po drodze do McDonalda

b.      W wózkach z obwarzankami – obwarzanki kupują tylko turyści i babcie, które wykorzystują je w celu, dla którego zostały stworzone, czyli jako pokarm dla gołębiObrazek

c.       Na stoiskach przy dworcu – sprzedaje się tam wielokrotnie wymacane przez przepocone ręce i w dodatku niesmaczne oscypki. Krakusi oscypki kupują tylko w jednym miejscu – na Krupówkach w Zakopanem, gdzie z kolei miejscowi uznają to za obciach. Nie wiadomo, gdzie kupują je ci ostatni.

d.      Od niedawna – w Carrefourze w Sukiennicach. Jest to obciach porównywalny do kupowania na stoiskach z tandetą w tym samym budynku. Te jednak w przeciwieństwie do Carrefoura  w opinii krakusów idealnie do Sukiennic pasują.

Tak jak już wspomniałem są to najważniejsze zasady. Ponadto nie należy także posługiwać się ogólnopolskimi odpowiednikami krakowskich słów, gdyż to krakusi mówią najczystszą polszczyzną. Nie można też mówić, że chodziło się do dobrego liceum, bo dobre licea w Polsce są tylko trzy i wszystkie są w Krakowie. Przestrzegaj tych zasad, a krakusi polubią cię za kilka lat.

Pierwsza sprawa

Przedwczoraj dostałem swoją pierwszą sprawę.  Zadzwoniła do mnie mama, że wujek Krzysiek potrzebuje rady prawnej. Jako, że już cała moja rodzina wie, że jestem studentem prawa i będę mecenasem, wujek poprosił mamę o przekazanie mi sprawy do rozwiązania.  Mama mówi, że po co ma wujek wydawać pieniądze na adwokata, jak jestem ja.

Nie zdawałem jeszcze prawa karnego (sprawa dotyczy jazdy pod wpływem alkoholu na rowerze, tak swoją drogą to nie wiem, od kiedy zaczęło to policji przeszkadzać! Od zawsze ludzie u nas wracali do domów po imprezie na rowerze, albo – gdy wypili więcej- samochodem. Wujek mi zawsze powtarzał, że do domu na nogach nie dojdzie, bo się wywróci i wpadnie do rowu, a jak wsiądzie do samochodu, to już jakoś dojedzie.), ale zdaję w tym semestrze Wstęp do Prawoznawstwa i byłem już dwa razy na ćwiczeniach. Tak na marginesie, chyba je sobie odpuszczę, bo kolega z 4 roku mi mówił, że przeczytał tylko spis treści i zdał. W każdym razie, mam już jakieś pojęcie o prawie.

Na początku jednak założyłem temat na forum prawnym, pt. „wujek mojego kolegi ma problem”. Opisałem całe zdarzenie, ale odpisały mi tylko dwie osoby. Użytkownik framer89 napisał „to jest trolling xd” (nie wiem o co chodzi), a drugi że skoro studiuję prawo (napisałem, że jestem na I roku, bo wiadomo, że inaczej się traktuje kolegę z branży), to żebym poszukał w Konstytucji i podręczniku do WDP, to na pewno znajdę rozwiązanie.

Pomyślałem, że to dobry pomysł, w końcu Konstytucja to naczelna ustawa RP. Szukałem w spisie treści, jednak nic nie znalazłem. W końcu znalazłem art. 52, który mówi: „każdemu zapewnia się wolność poruszania się po terytorium Rzeczypospolitej Polskiej”.  Zastanawiam się, czy wobec tego ten przepis zakazujący jazdy rowerem nie jest sprzeczny z Konstytucją, bo wtedy można by napisać pozew do Trybunału Konstytucyjnego.  Zapytam się na dyżurze mojego ćwiczeniowca z prawa konstytucyjnego w przyszłym tygodniu.

A dzisiaj dzwoniła jeszcze raz mama, że babcia chce napisać testament i żebym sprawdził, czy jest dobrze napisany. Ja się zgodziłem, ale prawa cywilnego też jeszcze nie miałem, więc nie wiem czy pomogę. A może podejść po wykładzie z prawa cywilnego do profesora i zapytać? W końcu za to im chyba płacą? W każdym razie zadowolony jestem, że prawnikiem jestem ledwo  trzy tygodnie, a już mam dwie sprawy do rozwiązanie. Myślę więc, że i w przyszłości pracy dla mnie nie zabraknie.

A czy Wy macie już jakieś sprawy do rozwiązanie? Piszcie jakie!

Mówienie sobie cześć

Jako, że spędziłem już na naszym wydziale ponad dwa tygodnie, postanowiłem się dzisiaj zająć bardzo istotnym dla wielu osób tematem.  Otóż, zauważyłem, że młodzi prawnicy nie radzą sobie z rozpoznawaniem, z kim należy się witać.

Już samo słowo „cześć” wskazuje, że nie należy go wypowiadać byle komu. Stanowi ono bowiem wyraz szacunku dla osoby, do której je wypowiadamy. W związku z wspomnianym problemem, przygotowałem zestawienie osób, z którymi należy się witać i tych, z którymi nie należy się witać.

Nie wolno naruszać czyichś praw autorskich, poprzez wrzucanie na swojego bloga zdjęć nieswojego autorstwa! Dlatego zamieszczam swój rysunek!

Należy witać się:

  1. Z osobą, która siedzi obok ciebie na ćwiczeniach. Przywitasz się z nią raz na tydzień i potem masz już spokój. Dzięki temu możesz w pełni wykorzystać ćwiczenia, bo nie musisz patrzyć się jedynie do przodu ( w stronę prowadzącego), ale możesz też na boki. Nie musisz udawać, że nie widzisz osoby siedzącej obok ciebie, co jest jednak dość trudne.  Możesz ją także poprosić o pożyczenie Konstytucji czy innego kodeksu, bez grzecznościowych wstępów „cześć, mógłbyś mi pożyczyć kodeks, bo ja swojego zapomniałem?” za każdym razem. Wystarczy wtedy zapytać „mogę kodeks?”, tak jakbyś mówił do kumpla. Dzięki temu sposobowi mam nadzieję zbudować pokaźna sieć znajomości prawniczych, no bo przecież uczestniczę w tym roku w 6 grupach ćwiczeniowych, czyli poznam co najmniej 12 osób rocznie! Potem spotkam takiego kolegę w sądzie (on będzie sędzią, bo ja chcę być adwokatem) i już na pewno pójdzie łatwiej.
  2. Z osobami, z którymi chodzisz na język. Kolega powiedział mi, że tam są małe grupy, spotykają się dwa razy w tygodniu i każdy zna swoje imię. Trzeba więc takim osobom mówić cześć, a poza tym macie już jakiś temat na rozmowę (znacie swoje imiona)
  3. Z osobą, która dała ci notatki – oznacza to, że osoba ta nie jest samolubna i na pewno będzie dobrą koleżanką.
  4. Z osobą, z którą już kiedyś rozmawiałeś – jeśli nie jesteś pewien, czy taka rozmowa faktycznie się odbyła, uśmiechnij się. Jeśli ta osoba powie cześć, to znaczy, że już rozmawialiście, wtedy możesz odpowiedzieć cześć. Jeśli tylko się uśmiechnie, albo zrobi groźną minę (ew. zażenowaną) to znaczy, że nie rozmawialiście i możesz iść dalej.

Nie należy witać się:

  1. Ze wszystkim osobami chodzącymi z Tobą na ćwiczenia. Oznaczałoby to, że musiałbyś się na 5 roku witać z jakimiś 3 tysiącami osób dziennie, a biorąc pod uwagę, że każdemu profesorowi trzeba powiedzieć dzień dobry( szczególnie tym prowadzącym kancelarie, bo kultura osobista to cecha ceniona w świecie prawniczym i na pewno cię taki profesor zapamięta z dobrej strony), byłoby to trochę za dużo.
  2. Ze wszystkim osobami chodzącymi z Tobą na wykłady – jw.
  3. Z osobą, którą znasz z widzenia. To częsty błąd na WPiA! Ludzie mówią cześć osobie, którą kojarzą, a ona patrzy na Ciebie pobłażliwie wzrokiem co-nie-masz-kolegów?  Możesz takiej osobie powiedzieć cześć, tylko jeżeli spełnia jeden z 4 powyższych punktów. Nie należy się narzucać ludziom. Kłopotliwe jest co prawda to, że musisz udawać, że nie znasz takiej osoby (sposoby: odwrócenie wzroku, wiązanie sznurówki, zwolnienie tempa chodu, udawanie, że rozmawiasz przez komórkę lub czytasz sms).

Na końcu trzeba zauważyć, że nieznajomość czyjegoś imienia wcale nie szkodzi w mówieniu mu cześć. Minusem takiej sytuacji jest to, że nie możesz go zawołać (chyba że” Heeeeej”) i nie możecie sobie złożyć życzeń imieninowych. Ale bezimienni znajomi to na razie 90 % moich znajomych z WPiA. Czy na późniejszych latach się to zmienia?

Jeśli nie wiesz, czy z kimś się przywitać czy nie, możesz zastosować jedną z poniższych metod:

  1. Udajesz, że nie widzisz tej osoby (najpopularniejsze na WPiA)
  2. Uśmiechasz się do niej

Nie z każdą osobą, z którą się witasz musisz rozmawiać. To tak jak ze znajomymi na facebooku – przyjmujesz wszystkich, by być popularnym i mieć dużo friendsów, ale przecież nie rozmawiasz z każdym na czacie. Jeśli na WPiA ktoś po powiedzeniu cześć/hej/siema, przystaje  by porozmawiać, to albo jest Twoim bardzo dobrym znajomym, albo nie ma w ogóle kolegów. Najczęściej to drugie. Więc jeśli nie znasz zbyt dobrze drugiej osoby, nie krępuj się – powiedz cześć (ew. podaj rękę) i idź dalej – nikt się nie obrazi. Jest kilka sytuacji, gdy musisz jednak z taką średnio sobie znaną osobą porozmawiać – gdy przysiadłeś się do niej przez przypadek w tramwaju/autobusie/pociągu, na imprezie, na której nikogo poza nią nie znasz,czy gdy stoicie razem w kolejce.

Oto lista tematów, które możesz poruszyć wtedy w rozmowie:

  1. Jakie masz w tym roku przedmioty?
  2. Z kim masz ćwiczenia z konsty/logiki/itd.?
  3. Gdzie masz mieszkanie?
  4. Ile dojeżdżasz na uczelnie?
  5. Ile masz pkt ECTS w tym roku?
  6. A słyszałeś co Stelmach powiedział ostatnio na wykładzie?
  7. Słyszałeś, ile osób w tamtym roku nie zdało cywila?
  8. Widziałeś projekt nowego budynku WPiA?
  9. Ile masz dni wolnych w tygodniu?
  10. Też nic nie masz w piątek?
  11. Ile masz podstaw w tym roku?
  12. Podczas wykładu w auli w pałacu larischa siedzisz na dole czy w loży?
  13. Słyszałeś, ze ponoć w tym roku prof. Drozd nie będzie egzaminował?
  14. Do kogo chcesz iść na seminarium?
  15. Na jaką aplikację chcesz iść?

Pierwsze refleksje na WPiA

Minęły już dwa tygodnie roku akademickiego i zdążyłem już poczynić w nim kilka obserwacji na temat naszego wydziału.

1. Wszyscy studenci noszą tu torby, a nie plecaki, nawet faceci. Ja pierwszego dnia ubrałem plecak i wszyscy się na mnie dziwnie patrzyli. Dlatego jeszcze tego samego dnia zakupiłem elegancką torbę. Wszystko się w niej zmieści i kanapka i zeszyty i jakieś pozwy, pisma do klientów. Na początku myślałem, że to damska torba, ale pani ekspedientka przekonała mnie, że kupują ja tylko mężczyźni i jest bardzo popularna. U mnie we wsi bym się z taką torbą nie pokazał, bo by mnie pobili, ale tutaj to co innego, bo jest kultura, a poza tym znają się na modzie ( prawnik musi być modny)

2. To nieprawda, że wszyscy studenci prawa chodzą w garniturach. Moja mama twierdziła, że tak mówili w wiadomościach, więc pojechaliśmy do Lublina i kupiliśmy najdroższy garnitur na targu ( mama powiedziała, że nie będzie oszczędzać na synu mecenasie). A tu się okazało, że wiele osób nie wie chyba, że na zajęcia na naszym wydziale należy się stosownie ubrać. Przychodzą w jakichś podkoszulkach, czy bluzach z kapturem. A co by zrobili, jakby profesor się tak ubrał? Przecież to brak szacunku. Jak chcą być elitą tego kraju, to muszą się zacząć ubierać porządnie. Ale i ja chyba odłożę garnitur do szafy, bo mam jeden i się trochę przepocił, a poza tym słyszałem jak się jakieś pierwszoroczniaki (chyba, bo nie mieli garniturów…) śmiały z ludzi ubranych elegancko. Chcę się zintegrować z kolegami z roku, więc może na razie zrezygnuję z garnituru.

3. Profesorowie na wydziale są strasznie zabawni i wyluzowani. Opowiadają żarty na wykładach, przeklinają. Super jest, my się śmiejemy,  oni też. Tak się bawią mecenasi!

4. Studenci starszych lat to też nieźli żartownisie. Mówią tylko o tym, ile wypili ostatniego dnia, tygodnia miesiąca, ewentualnie od kiedy już nie pili alkoholu i jak to bardzo długo już. Myślę, że tak sobie żartują, a tak naprawdę rozmawiają też na poważne tematy. My z kolegami z ćwiczeń rozmawiamy na temat prawa rzymskiego, konstytucyjnego czy doktryn politycznych i prawnych nawet na przerwach

5. Trzeba być bardzo aktywnym na zajęciach, bo profesorowie i doktorzy mają wielkie kancelarie i ponoć potem zatrudniają w nich najlepszych studentów. Dlatego chcę napisać jeden z przedmiotów na piątkę, bo słyszałem, że profesor od tego przedmiotu ma najlepszą kancelarię w Krakowie i płaci bardzo dużo studentom ostatnich lat, którzy u niego pracują. Słyszałem jak jakiś student chyba piątego roku mówił na jakiejś imprezie integracyjnej, że u niego pracuje i mówił, że zarabia pięć tysięcy (znaczy słyszałem samo słowo pięć, a tych tysięcy nie dosłyszałem, ale przecież na pewno nie 5 stów :D). Ale nie jest łatwo się wybić na ćwiczeniach, bo inni studenci też od samego początku inwestują w karierę. Na przykład na mojej grupie z prawa rzymskiego kilka osób przeczytało już cały podręcznik i teraz cały czas się zgłaszają. Ale oni nie są zbyt mądrzy, bo ja wiem, że prowadząca nie jest adwokatem 😀6. Najważniejsze na początku jest zapisanie się do dobrej grupy ćwiczeniowej. Prowadzący z takich ważnych przedmiotów jak prawo konstytucyjne, wstęp do prawoznawstwa, czy prawo rzymskie bardzo dużo znaczy. Jak się zapiszesz do słabego, to już możesz się żegnać ze studiami. Ja na szczęście się zapisałem do ponoć jednego z najlepszych prowadzących z najważniejszego przedmiotu na I roku. Przynosi nam różne materiały, opowiada super super ciekawe historie, rozrysowuje wszystko na tablicy. Trochę sztywno chodzi, ma zawsze za długie spodnie i rozmawia tylko z grupką wybranych przez siebie studentów, ale dzięki niemu wiem, że zdam ten przedmiot.

Młody prawnik w wielkim świecie

Hej!
Jestem studentem pierwszego roku na elitarnym kierunku prawa na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ten blog będzie opisywał moją ścieżkę od 19-letniego pierwszoroczniaka, przez uzyskanie tytułu magistra prawa, aż do stania się gwiazdą krakowskiej palestry i zarabiania grubych pieniędzy.

Pochodzę z małej wioski na Lubelszczyźnie i wyrwałem się stamtąd, by zawojować krakowskie sądy. Najtrudniejszej rzeczy już dokonałem – dostałem się na najlepszy wydział prawa w Polsce. Mamy nie tylko najlepszych profesorów w Polsce, ale także najlepszych studentów. Wysokie progi skutecznie odsiewają ludzi niezbyt wykształconych, by studiować ten kierunek, a potem skutecznie pomagać ludziom. Jest nas dużo – 600 osób na pierwszym roku! – ale myślę, że pracy dla nas na pewno nie zabraknie. Przecież ludzie codziennie rozwodzą się, umierają, zakładają firmy, kupują mieszkania, i ktoś musi im w tym pomagać.
Jeszcze nie wiem, na jaką aplikację się wybrać? Adwokacką, radcowską? A może ogólną – czyli prokuratorską i sędziowską? Którą polecacie i dlaczego – komentujcie.

Pierwszy wpis jest ogólny, bo jest on formą powitania. W przyszłych notkach będę opisywał moje pierwsze kroki w wielkim mieście. O tym jak znalazłem mieszkanie, o studiach i o poszukiwaniu pracy w kancelarii.Mam nadzieję, że wspólnie przejdziemy przez te 5 ciężkich lat studiów, a wtedy będziecie mi mogli mówić „panie mecenasie”.

Aha! A nazwa bloga wzięła się od ulicy, na której znajduje się nasz wydział – ulicy im. Jana Olszewskiego, naszego premiera z 1991 roku. Ale o tym budynku będzie jeszcze osobna notka.

Pozdrawiam serdecznie,
Młody Prawnik